Turysta

By | 02:32 Leave a Comment




True story. Na stacji PKP Szydłowiec z pociągu osobowego relacji Radom – Skarżysko wysiada elegancki Pan w średnim wieku. Walizka z nowoczesnych kompozytów, która przetrwa powódź, trzęsienie ziemi i nuklearną zagładę, funkcjonalna torba podręczna z milionem kieszonek i tajnych schowków, nieodłączny laptop do sterowania dronem nad Afganistanem, modna fryzura z reklamy Head & Shoulders, trzydniowy zarost i anturaż podróżnika z kanału Discovery Travel and Adventure zdradzają żądnego przygód turystę na wywczasie. Wystarczy pięć minut spędzonych na stacji widmo PKP Szydłowiec aby jego ciekawość globtrotera zamieniła się w konsternację zagubionego we mgle goryla. I wtedy na rozdrożu dróg pojawia się zrządzenie losu, Ona. Opatrzność w osobowym samochodzie, kobiece ucieleśnienie dobra i zrozumienia, patronka osób zagubionych i zbitych z tropu, zbawienie autostopowiczów wszelkiego autoramentu. Wyrozumiała strażniczka światowego ładu i przechodzących przez ulice żab. W odpowiedzi na jego paniczną dezorientację studzi jego negatywne emocje spokojnie informując o sytuacji i położeniu geograficznym względem równika i bieguna północnego. Ostatecznie proponuje pomoc, czyli grzecznościowy transport do „właściwego Szydłowca” oddalonego od stacji kolejowej 4 wiorsty. Zdumiony dualizmem poznawczym turysta zostaje uratowany. Okazuje się, że jego miejscem docelowym jest SPA Manor House w Chlewiskach. Niestety jego "pakiet pobytowy dla singli" z elementami kuchni wellness, witalnej siłowni i fototerapii nie przewidywał limuzyny z kierowcą oczekującej na gościa na zagubionej pośród leśnych ostępów stacji PKP Szydłowiec. Po krótkiej pełnej refleksji i zdziwienia podróży docierając do byłego dworca Pekaesu w Szydłowcu w ostatniej chwili dopada Tofik busa (miejsc 11 siedzących +22 stojące) do Przysuchy przez Chlewiska. 20 minutową podróż w czasie przez malowniczy mazowiecki skansen wieńczy sukces. Jeszcze tego samego dnia zażywa kąpieli w sianie, a następnie w bezchlorowym basenie próbując ukoić zszargane nerwy jonizującą lampą solną w oparach kadzidełek feng shui przy dźwiękach tybetańskich gongów i butelce zacnego Calvadosu, a do Szydłowca pewnie już nie wróci, chyba, że wspomnieniem traumy ze stacji widmo i zaginionego miasta. Swoją drogą naprawdę przydałaby się na stacji PKP Szydłowiec tablica informacyjna wielkości przedwyborczego billboardu z krzykliwą informacją typu „Szydłowiec atrakcyjny turystycznie 4 km -----> (biegiem 2,5)”. Brzmi ciekawie i zachęca do ruchu, a jak wiadomo ruch to zdrowie, choć w zasadzie śmiech to też zdrowie.











Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: