Wbrew temu, co sugeruje tytuł nie będzie to tekst o hucznych obchodach kolejnej rocznicy, której pięknym podsumowaniem był ten plenerowy, kameralny koncert ku czci ujemnych temperatur, doceniony nie tylko przez mieszkańców miasta ale także przez resztę świata. (szczegóły tutaj)
Życie na prowincji cechuje chroniczny brak rozrywek. Nie oznacza to jednak, że ten deficyt zaspokoi byle ochłap. Jest kilka sprawdzonych sposobów ekspresji sprawiających satysfakcję, które podpadają pod kategorię "rozrywka". Jednym z nich jest "orgia", a dokładniej pewien jej szczególny, publiczny rodzaj zwany "sesją" organów samorządu terytorialnego. Rozrywka zarówno dla uczestników, jak i obserwatorów, łącząca w sobie przeciwstawne poglądy, oczyszczająca ciała ze złych emocji, dająca poczucie wspólnoty, nie pozostawiająca wiele miejsca na wątpliwości, czy wyobraźnię.
Istnieje kilka równie efektywnych, co efektownych sposobów osiągnięcia tej zbiorowej ekstazy w duchu kolektywnej wymiany emocji na poziomie płynów ustrojowych ale sposób w jaki robią to członkowie organów (jakkolwiek dziwnie to brzmi) jest szczególny i zasługuje na uwagę, bo oprócz satysfakcji oferuje także profity oraz prestiż, a przy tym jest społecznie w pełni akceptowalny.
Bez administracyjnego wsparcia i społecznego przyzwolenia organizator wraz z uczestnikami takich ekscesów padną ofiarą ostracyzmu i narażą się na anatemę oraz posądzenia o upowszechnianie pornografii, członkostwo w tajnych bractwach spiskowców rozkoszy, hołdowanie dionizyjskiemu hedonizmowi, propagowanie kultu kielni i cyrkla lub nie daj boże kultu kozła. Wszystkie te rozrywki w swej
doktrynie mają umysłowe i cielesne, orgiastyczne rozpasanie. Aby uniknąć pejoratywnych skojarzeń "orgia" musi być zgodna z obowiązującymi zasadami, nie może wychodzić po za ramy nakreślone przez kodeksy postępowań, przynajmniej teoretycznie. Ubrana w garnitur legalizmu musi udawać normę. Ustawa o samorządzie terytorialnym
oraz ordynacja wyborcza szczegółowo określają zasady na mocy których można dostąpić zaszczytu uczestnictwa w tych nietypowych bachanaliach, co w miejscu, gdzie jedną z bardziej ekstremalnych rozrywek są emocjonujące turnieje szachowe, musi budzić pożądliwość.
Podobną sytuację w międzyludzkich relacjach opisał Platon w swym dialogu "Uczta". Ten starożytny mędrzec podzielił uczestników życia publicznego na
dwie grupy, Miłośników i Ulubieńców. Taki podział pozwala wskazać różnice i motywacje w warunkujących się postawach, a także ułatwia zrozumienie wzajemnych zależności, co z kolei tłumaczy ekshibicjonizm i nieodpartą chęć udziału w "orgii". I nie chodzi tu wcale o wspólnotę celów i czystą miłość
platoniczną.
Do tego pokrętnego sposobu zaspokajania własnych potrzeb niezbędne jest uzyskanie mandatu społecznego, swoistego przyzwolenia na mówienie i robienie rzeczy, których innym mówić i robić po prostu nie wypada. Lokalna społeczność w większości przyzwoita wybiera swego przedstawiciela, miejscowego zbytnika, który takich zahamowań ale przede wszystkim wstydu jest do cna wyzbyty. Na prowincji zaufanie społeczne nie jest drogie, wystarczy na wyborczym grillu rozdać kilka kilogramów mięsopodobnych wyrobów garmażeryjnych, parę litrów wygazowanego piwa w kolorze moczu osła oraz kilka kompletów rajstop z lycry. Inwestycja zwraca się już po pierwszej "orgii". Kilku przedstawicieli konstytuuje Radę Miłośników, organ stanowiący o intensywności wzajemnych relacji, promieniujący pozytywną energią na cały obszar swej jurysdykcji. Celem R.M. jest czynienie dobra i sprawianie przyjemności. Na podstawie statutu Rady można już spokojnie organizować cykliczne "orgie", a ich członkom przyświeca od chwili wyboru jedno hasło - "Róbmy dobrze" (głównie sobie). Każda Rada musi mieć swojego Mistrza Ceremonii, w partyjnej nomenklaturze zwanego Przewodniczącym, Miłośnicy nie są tu wyjątkiem.
Przewodniczący, jak prawdziwy zarządca w folwarku zwierzęcym nakłada homonto, dzierży bat i lejce, pilnuje aby pobudzone duchem
rywalizacji popędy członków nie wymknęły się spod kontroli. Czasem, gdy nie ma ognia, podgrzewa atmosferę, a czasem ją studzi, gdy rozgorączkowanie zwiastuje zbyt szybki koniec "sesji". Nie
jest to łatwe zadanie. Wymaga wielu diabolicznie inteligentnych zabiegów, doskonałej kondycji oraz sprytu na granicy
dobrego smaku i wyrafinowanej agresji. Niełatwo zapanować nad krytyczną masą
kreatywnego pędu, pobudzoną obecnością Ulubieńca. Nie lada
wyczynem jest skanalizowanie w pragmatyczny nurt erupcji poszczególnych
libido manifestujących swą wyższość nad niższością innych,
przezwyciężających z mozołem swe ograniczenia.
Wszystko odbywa się uczciwie, transparentnie i czcigodnie w nobliwej atmosferze poszanowania wysokich standardów i tłumionej ekscytacji aż do kulminacyjnego punktu w którym górę biorą emocje i ważą się sprawy z punktu widzenia obywatela najistotniejsze. Najważniejsze jest uczciwe oddawanie się człowiekowi czcigodnemu uosobionemu w postaci Ulubieńca. Wtedy "orgia" jest czymś więcej, niż zbiorowym zaspokojeniem indywidualnych popędów. Staje się czymś więcej aniżeli tylko finezyjnym aktem umysłowej i cielesnej rozpusty. Staje się aktem prawa miejscowego.
Wszystko odbywa się uczciwie, transparentnie i czcigodnie w nobliwej atmosferze poszanowania wysokich standardów i tłumionej ekscytacji aż do kulminacyjnego punktu w którym górę biorą emocje i ważą się sprawy z punktu widzenia obywatela najistotniejsze. Najważniejsze jest uczciwe oddawanie się człowiekowi czcigodnemu uosobionemu w postaci Ulubieńca. Wtedy "orgia" jest czymś więcej, niż zbiorowym zaspokojeniem indywidualnych popędów. Staje się czymś więcej aniżeli tylko finezyjnym aktem umysłowej i cielesnej rozpusty. Staje się aktem prawa miejscowego.
System zbiorowej ekstazy uzupełnia rzeczony Ulubieniec. Jego
rola dla "orgii" jest kluczowa. Zapładnia pomysłami miłośników. Niepokornych karci, uległych nagradza. Jest szczodrym wizjonerem wskazującym temat przewodni każdej hipnotycznej sesji, nadaje jej rytm. Wybór Ulubieńca
zwykle jest bardzo prosty. Kandydatów jest niewielu i wygrywa zawsze
najładniejszy, promieniujący mocą samca alfa lub przynajmniej beta. W konkursie na Ulubieńca musi
najtrafniej odpowiadać na nowe estetyczne zapotrzebowanie w związku z atrofią
wizerunku swego poprzednika. W zwycięstwie pomocna bywa zaawansowana kosmetyka i kosmiczne technologie
budowy wizerunku. Nie zaszkodzi także pakt z lokalnym Mefistofelesem. Zarówno ulubieńca, jak i miłośników musi cechować wysoki poziom ekshibicjonizmu proporcjonalny do braku empatii i refleksji.
Rola Ulubieńca, jak i Miłośnika bywa często niewdzięczna. Łatwo popaść w niełaskę i stać się Niegodziwcem. Jeśli ktoś ma problemy w ocenie, kim jest "niegodziwiec" niezawodny Platon spieszy z wyjaśnieniem : "...niegodziwiec to taki miłośnik wszeteczny, taki, co więcej ciało kocha niż
duszę. I taki nie wytrwa długo, bo jemu nie to miłe, co trwa, i niech tylko
okwitnie ciało, które kochał, on leci dalej, w świat i, łotr, nie dba o to, co tyle razy mówił i obiecywał." *
Dopóki
Miłośnicy podtrzymywani są przez Ulubieńca
w stanie podwyższonej gotowości do spełniania formułowanych przez jego
usta obietnic, dopóty miłość rozkwita. Lecz, gdy pojawia
się zazdrość, że ulubieniec nierówno
rozkłada akcenty swych sympatii pośród oddanych miłośników wtedy w ich
szeregach pojawiają
się bolesne tarcia i nerwowość czyli podstawa choroby wrzodowej.
Istnieje wtedy obawa, że z czasem zgnilizna stanie się główną właściwością "orgii",
która zamiast podziwu i uznania zacznie wzbudzać powszechny absmak, a wzajemne relacje
zwaśnionych miłośników jednoznacznie skojarzą się z pornografią. Ryzyko jest ogromne, niemniej wymiernie opłacalne.
Każda "orgia" dla podkreślenia swej wyjątkowości wymaga także odpowiedniej
oprawy. Nie może być zwykłym zebraniem zwykłych osób na szkolnej
stołówce przy chybotliwych stołach nakrytych ceratą w wyblakłą, czerwoną kratę.
Nie może być tylko spotkaniem na którym w ramach swoich kompetencji
ludzie merytorycznie dyskutują i rozwiązują problemy podejmując ważne
decyzje. Bez wątpienia zapach kotleta mielonego i zalewajki urągałby
majestatowi wybrańców. Niezbędne jest atrakcyjne wnętrze z ciężkimi
kotarami, dębowymi drzwiami z mosiężną klamką na wysokości brwi, rycerskimi
zbrojami, arrasami i lekko przydymioną atmosferą, najlepiej w barokowej
lub renesansowej rezydencji jakiegoś dawno wymarłego, królewskiego rodu.
Estetyka jest niezmiernie ważnym elementem każdej "orgii", dopełnia jej
sens. Takie wydarzenie musi mieć rozmach, musi się także wyzbyć uroku
konspiracyjnego knowania w zaciszu na uboczu. Nie może wzbudzać
podejrzeń, co do intencji jej uczestników. Przepych
zaświadcza o wyjątkowym charakterze tego wydarzenia, podnosząc spotkanie
kilkunastu przypadkowo dobranych osób na wyżyny doświadczenia
niedostępnego dla ludzi z gminu, którzy ze swej perspektywy mogą już
tylko podziwiając adorować słuszność własnych wyborów albo darzyć
szczerą nienawiścią swoją naiwność i tanie zaufanie tak pięknie profanowane
przez Ulubieńców i Miłośników.
Spotkania zwoływane są przynajmniej raz w miesiącu. Każdy może uczestniczyć w tym wydarzeniu, ale nie każdy ma tyle odwagi. Większość gości ma status biernych obserwatorów mogących podziwiać na żywo ten spektakl, zachwycać się jego merytorycznym urokiem w ciężkiej atmosferze eleganckiej elokwencji na wysokim poziomie przeciętności.
Trzeba przyznać, że nawet bierne uczestnictwo zasługuje na podziw, wymaga bowiem od publiczności dużego samozaparcia i jeszcze większej pokory. Wytrwanie w skupieniu dłużej niż 15 minut na sali przesiąkniętej hormonalnym holokaustem graniczy wręcz z masochizmem i grozi co najmniej katalepsją, ale są tacy, którzy lubią testować granice swej wytrzymałości. Ich zdrowie, ich prawo.
Jeśli jednak ktoś nie ma ochoty na kontakt bezpośredni to może zaspokoić swoją niezdrową ciekawość zapoznając się z obszerną relacją na stronie XXX BIP. lub z relacją video (18+) na portalach dla dorosłych w zakładce Party Hard. Można dowiedzieć się o trudnych układach, wzajemnych sympatiach i animozjach, nietypowych relacjach i karkołomnych konfiguracjach, generalnie kto komu i dlaczego sprawił przyjemność lub przykrość, kto kogo i z jakiego powodu umiłował lub rozczarował. Rozpiętość uczuć, jak w wenezuelskiej telenoweli. Tanie wzruszenia, filozoficzne przemyślenia, kontemplacja ludzkiej kondycji. Śmiech, radość, złość i łzy. Każdy znajdzie coś dla siebie.
* Platon, Uczta, Dialogi, przeł. Witwicki Wł.; Unia Wydawnicza "Verum", Warszawa 1993 r.
Молчат Дома На Дне:
0 komentarze: