Iwan, aby żyć ciągle musi zaspokajać pragnienie. Delfin by nie umrzeć musi pływać. Ten duet łączy wspólne uzależnienie. Woda. Według Talesa woda zawiera pierwiastek boski, jest początkiem wszechrzeczy ale jej brak może być także ich końcem. Brak wody oznacza najgorsze. Nie wszyscy to rozumieją.
O ile z zaspokojeniem potrzeb Iwana nie ma większych problemów bo na rynku dostępne są różne wielkości butelkowanych akwenów od 3,5% dla dzieci, do 95% dla delirycznie zaawansowanych badaczy patologii o płynnych konsystencjach i mętnych źrenicach, o tyle z zaspokojeniem drugiej jest tragicznie. Im mniejsza miejscowość, tym większa dysproporcja między piciem i pływaniem, a w zasadzie między upojeniem, a utrzymywaniem się na powierzchni. W większych miastach zachowana jest względna równowaga, którą zapewnia miejska Pływalnia. Na przykładzie Szydłowca przejrzyjmy katalog obecnych możliwości skorzystania z kąpieli nie tylko słonecznych w regionie tak bardzo rekreacyjnie atrakcyjnym. Mamy w Szydłowcu rzekę Korzeniówkę, w której jest więcej korzeni niż wody (stąd chyba nazwa), można w niej zanurzyć jedynie obute w kalosze stopy i wyłowić puszkę po "konserwie turystycznej" oraz wzbogacić się o kilka zabytkowych kapsli i na tym chyba kończy się jej urok. Jest zalew, zwany zlewem, czyli nieforemna sadzawka, do której z pobliskiego cmentarza spływa trupi jad. Obiekt z rozrzewnieniem wspominający czasy Gierka, który lata swej świetności ma już dawno za sobą. Jego szlachetna reanimacja nieodparcie kojarzy się ze szminkowaniem trupa (nie towarzysza Edwarda oczywiście). Kąpiel w zalewie nad którym od lat powiewa czarna flaga Państwa Islamskiego, niesie ze sobą ryzyko przewlekłej egzemy i dożywotnich wizyt u dermatologa oraz karty stałego klienta w jednej z okolicznych aptek lub czasochłonnego zgłębiania tajników ziołolecznictwa przy jednoczesnej dezynfekcji wyżej wspomnianymi płynami o wysokim stężeniu C
2H
5OH. Nieopodal zalewu znajdują się tak zwane "skały", czyli stare kamieniołomy piaskowca częściowo zalane wodą, miejsca pochówku niechcianych zwierząt domowych, starych rowerów i sprzętu AGD. Jest to ważny punkt na mapie każdego szanowanego zbieracza złomu. Na koniec mamy jeszcze zamkową fosę, gdzie potencjalny amator pływania naraża się na klątwę wędkarzy i bolesne zakolczykowanie haczykami na żywca. I to chyba tyle, jeśli chodzi o rodzime wodne atrakcje. Inne propozycje dla zdeterminowanych desperatów to wizyta na antytezie rodzinnego basenu w Skarżysku, którego atrakcyjność oscyluje między klaserem ze znaczkami pocztowymi z lat 80- tych, a kolekcją proporczyków emerytowanego kierowcy PKSu. Wizyta w tym przybytku może skutkować zatruciem chlorem podobnym do efektów ataku gazem bojowym w transzejach pod Ypres w roku 1915. Poparzenia skóry, zapalenie spojówek, łupież, bąble i łzy. Oczywiście sporo w tym przesady. Ale generalnie aby tam pływać trzeba najpierw stoczyć nierówną walkę z przeciwnościami losu, a następnie równie ciężki bój z samym sobą. O radomskich basenach nie chcę się wypowiadać, bo jako uchodźca z tego pięknego miasta, darzę je szczególnym brakiem sympatii, a w takiej sytuacji trudno o obiektywizm. Na samo wspomnienie negatywnie się uruchamiam. Jest jeszcze Przysucha ze swym nowym basenem ale wszelkie pozytywy z wizyty w tym miejscu przesłania uczucie zazdrości. W odwodzie możliwości pozostaje jeszcze domowa wanna do samobójstwa idealna (wanna be happy ) oraz basen szpitalny plus kaczka w zestawie wprost ze świata geriatrycznej demencji póki co pozostającej jednak odległą perspektywą. Tak w skrócie wygląda turystyczna baza Szydłowca jeśli chodzi o rekreację i aktywny wypoczynek nad "wodą". Nadbudową (stosując marksistowską nomenklaturę) mógłby być basen ale go nie ma, lecz po kilku latach suszy pojawiła się wola aby pomysł zmaterializować i napełnić wodą. Jak widać po powyższym opisie i ostatnich wydarzeniach, taki obiekt jest niezbędny. Basen póki co jeszcze nie wyszedł po za fazę pomysłu, a już spełnia swoje główne zadanie. Zainicjował intensywną naukę pływania, na razie "na sucho". Widocznie obawa przed utonięciem jest większa niż strach przed konsekwencjami niespełnionych obietnic. W kuluarach objawiła się prawda, groźba, obietnica, przepowiednia, że ten, kto wybuduje basen będzie mógł posiąść tytuł szydłowieckiego Delfina (na wzór księcia Burgundii), będzie sukcesorem, pławiącym się w podziwie następcą tronu namaszczonym przez cara Iwana. Sukces, jak zwykle będzie miał wielu ojców, ale Delfin będzie tylko jeden. Trzeba mieć tylko nadzieję, że jego matką nie będzie głupota.
O ile z zaspokojeniem potrzeb Iwana nie ma większych problemów bo na rynku dostępne są różne wielkości butelkowanych akwenów od 3,5% dla dzieci, do 95% dla delirycznie zaawansowanych badaczy patologii o płynnych konsystencjach i mętnych źrenicach, o tyle z zaspokojeniem drugiej jest tragicznie. Im mniejsza miejscowość, tym większa dysproporcja między piciem i pływaniem, a w zasadzie między upojeniem, a utrzymywaniem się na powierzchni. W większych miastach zachowana jest względna równowaga, którą zapewnia miejska Pływalnia. Na przykładzie Szydłowca przejrzyjmy katalog obecnych możliwości skorzystania z kąpieli nie tylko słonecznych w regionie tak bardzo rekreacyjnie atrakcyjnym. Mamy w Szydłowcu rzekę Korzeniówkę, w której jest więcej korzeni niż wody (stąd chyba nazwa), można w niej zanurzyć jedynie obute w kalosze stopy i wyłowić puszkę po "konserwie turystycznej" oraz wzbogacić się o kilka zabytkowych kapsli i na tym chyba kończy się jej urok. Jest zalew, zwany zlewem, czyli nieforemna sadzawka, do której z pobliskiego cmentarza spływa trupi jad. Obiekt z rozrzewnieniem wspominający czasy Gierka, który lata swej świetności ma już dawno za sobą. Jego szlachetna reanimacja nieodparcie kojarzy się ze szminkowaniem trupa (nie towarzysza Edwarda oczywiście). Kąpiel w zalewie nad którym od lat powiewa czarna flaga Państwa Islamskiego, niesie ze sobą ryzyko przewlekłej egzemy i dożywotnich wizyt u dermatologa oraz karty stałego klienta w jednej z okolicznych aptek lub czasochłonnego zgłębiania tajników ziołolecznictwa przy jednoczesnej dezynfekcji wyżej wspomnianymi płynami o wysokim stężeniu C
2H
5OH. Nieopodal zalewu znajdują się tak zwane "skały", czyli stare kamieniołomy piaskowca częściowo zalane wodą, miejsca pochówku niechcianych zwierząt domowych, starych rowerów i sprzętu AGD. Jest to ważny punkt na mapie każdego szanowanego zbieracza złomu. Na koniec mamy jeszcze zamkową fosę, gdzie potencjalny amator pływania naraża się na klątwę wędkarzy i bolesne zakolczykowanie haczykami na żywca. I to chyba tyle, jeśli chodzi o rodzime wodne atrakcje. Inne propozycje dla zdeterminowanych desperatów to wizyta na antytezie rodzinnego basenu w Skarżysku, którego atrakcyjność oscyluje między klaserem ze znaczkami pocztowymi z lat 80- tych, a kolekcją proporczyków emerytowanego kierowcy PKSu. Wizyta w tym przybytku może skutkować zatruciem chlorem podobnym do efektów ataku gazem bojowym w transzejach pod Ypres w roku 1915. Poparzenia skóry, zapalenie spojówek, łupież, bąble i łzy. Oczywiście sporo w tym przesady. Ale generalnie aby tam pływać trzeba najpierw stoczyć nierówną walkę z przeciwnościami losu, a następnie równie ciężki bój z samym sobą. O radomskich basenach nie chcę się wypowiadać, bo jako uchodźca z tego pięknego miasta, darzę je szczególnym brakiem sympatii, a w takiej sytuacji trudno o obiektywizm. Na samo wspomnienie negatywnie się uruchamiam. Jest jeszcze Przysucha ze swym nowym basenem ale wszelkie pozytywy z wizyty w tym miejscu przesłania uczucie zazdrości. W odwodzie możliwości pozostaje jeszcze domowa wanna do samobójstwa idealna (wanna be happy ) oraz basen szpitalny plus kaczka w zestawie wprost ze świata geriatrycznej demencji póki co pozostającej jednak odległą perspektywą. Tak w skrócie wygląda turystyczna baza Szydłowca jeśli chodzi o rekreację i aktywny wypoczynek nad "wodą". Nadbudową (stosując marksistowską nomenklaturę) mógłby być basen ale go nie ma, lecz po kilku latach suszy pojawiła się wola aby pomysł zmaterializować i napełnić wodą. Jak widać po powyższym opisie i ostatnich wydarzeniach, taki obiekt jest niezbędny. Basen póki co jeszcze nie wyszedł po za fazę pomysłu, a już spełnia swoje główne zadanie. Zainicjował intensywną naukę pływania, na razie "na sucho". Widocznie obawa przed utonięciem jest większa niż strach przed konsekwencjami niespełnionych obietnic. W kuluarach objawiła się prawda, groźba, obietnica, przepowiednia, że ten, kto wybuduje basen będzie mógł posiąść tytuł szydłowieckiego Delfina (na wzór księcia Burgundii), będzie sukcesorem, pławiącym się w podziwie następcą tronu namaszczonym przez cara Iwana. Sukces, jak zwykle będzie miał wielu ojców, ale Delfin będzie tylko jeden. Trzeba mieć tylko nadzieję, że jego matką nie będzie głupota.
Jak to zwykle bywa, przy okazji groźby zmian, gdy wygodny status marazmu czuje się zagrożony wiszącym nad głową mieczem Damoklesa wtedy pojawiają się głosy, że po co na prowincji basen skoro możemy pojechać do Skarżyska, Radomia, Starachowic, Przysuchy i tak można wymieniać w nieskończoność bo wszędzie ten nieszczęsny, nierentowny, niepotrzebny nikomu basen już jest. U nas nie ma bo jesteśmy mądrzy i uczymy się na cudzych błędach. Oczywiście pojechać możemy, lecz dlaczego to pytanie zawężać tylko do basenu? Można zadać to samo pytanie nieco szerzej, obejmując nim inne rzeczy z listy potrzeb "drugorzędnych" z punktu widzenia układu pokarmowego. Po co zatem zalew? Przecież możemy pojechać (nawet rowerem) do Chlewisk, Koszorowa, Jastrzębia. Po co nam hala sportowa, biblioteka, czy stadion, skoro w innych miastach do których bez problemu można dojechać są one lepsze i większe? Po co burzyć harmonię, w której naturalny rytm wyznacza prowincjusz korzystający sporadycznie z "luksusów" jakie oferują wielkomiejskie ośrodki odpowiadające podażą na popyt w zgodzie ze społecznymi oczekiwaniami. Jasne, że basen na prowincji jest odarty z wielkomiejskiej magii, powszednieje, traci swój dawny urok ważnego punktu w planie całodniowej wycieczki. Basen na prowincji staje się częścią walki z drobnomieszczańskimi kompleksami, a wiadomo, że kompleksami łatwiej zarządzać niż ich brakiem. Z kolei brak kompleksów bywa bardzo wymagający i niebezpieczny, stawia warunki i żądania, domaga się zmian, którym nie każdy może sprostać
Pytania oczywiście są istotne o ile świadomie wyrażają wątpliwości. Zwątpienie jest podstawą w dochodzeniu do pewności jednak pod warunkiem, że jest częścią procesu myślowego zwanego sceptycyzmem, który jest niezależny od procesu trawiennego. W tym przypadku trudno oprzeć się wrażeniu, że ten warunek nie jest spełniony, a pytania "po co?" nie wyrażają wątpliwości ani troski o komfort mieszkańców i budżet miasta, a jedynie przyziemną niechęć i niemoc wynikającą z przyrodzonych ograniczeń i uprzedzeń istot o mentalności Iwana. Kim jest Iwan? Aleksander Zinowiew określił go terminem Homo Sovieticus. Ten rosyjski filozof opisał dokładnie charakterystykę tej postawy, która z Rosji radzieckiej dotarła także na Wyżynę Kielecką. Według Zinowiewa jest to zespół cech takich jak nieokreśloność, zmienność i wieloznaczność, brak inicjatywy i samodzielnego myślenia, które łączy w sobie agresywny wobec słabszych i usłużny wobec silniejszych typ oportunisty i szczerego kłamcy. Homo Sovieticus mimo swego kolektywnego charakteru pojęcie obywatelskiej partycypacji uważa za wrogie, a zaspokajanie potrzeb innych niż własne jest dla niego naturalnie obce. Na szczęście osób o takiej konstrukcji jest coraz mniej ale wciąż jeszcze kształtują obraz rzeczywistości. Kto w naszej rzeczywistości jest Iwanem (wbrew pozorom nie Groźnym), a kto Delfinem (niekoniecznie butlonosym) wyobraźnia z pewnością podpowie.
To, co się ostatnio dzieje wokół tematu budowy basenu przypomina trochę pożar w burdelu. Straszne i śmieszne. Walka o palmę pierwszeństwa, spór, kto był autorem tego jakże oryginalnego
pomysłu kojarzy się z czarnym rynkiem handlu relikwiami, a konkretnie z sytuacją sprzedaży "szczebla drabiny, która przyśniła się świętemu
Jakubowi", przypomina też nieco przypadek niejakiego Ławka "Reprezentanta Śmierci" z "Formacji Cmentarz", który onegdaj twierdził, że jest autorem pomysłu "żeby nie było pieniędzy" :-D.
Na zakończenie dla rozluźnienia atmosfery, sympatyczna i społecznie zaangażowana piosenka poetycka wspomnianej Formacji Cmentarz o wiele mówiącym tytule "Pływalnia" ( miał być Iwan i delfin w utworze "Czarna dziewczyna" ale boję się oskarżeń o sympatyzowanie z Ku Klux Klanem ).
OSTRZEŻENIE - tylko dla dorosłych osobników o niskim poziomie wrażliwości i wysokim libido.
OSTRZEŻENIE - tylko dla dorosłych osobników o niskim poziomie wrażliwości i wysokim libido.
Wszelkie
prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie tych
materiałów w całości lub w części bez zgody autora jest
zabronione.
0 komentarze: