Dear Ladybug

By | 11:55 2 comments







To miała być typowa sobota. Jedna z 52 zwykłych sobót w roku. Dzień, kiedy możesz się wyspać, ale i tak wstajesz skoro świt, bo szkoda czasu na spanie, wyśpisz się przecież po śmierci.
Sobota w Szydłowcu to "święto dyszla". Dzień w którym raz w tygodniu odwiedzasz o poranku miejskie targowisko, żeby nabyć kaszankę od Pana Janka w boksie nr3, 2 kg ziemniaków Irga od miłej Pani Milenki, kapustę włoską, całą, nie szatkowaną (zawsze imponowały ci warzywa większe od ludzkiego mózgu) i Szarą Renetę wprost z grójeckich sadów na szarlotkę, której i tak nawet nie spróbujesz bo wieczorem wszystko zjedzą żarłoczni goście. Przy okazji krążąc po gęsto zaludnionym labiryncie alejek pośród egzotycznych grzybów, podrobów, miodów i dorodnych wiejskich jaj podziwiasz okazy czarnej rzepy, kalarepy i innych płodów rolnych, których przeznaczenia i magicznych właściwości możesz się tylko domyślać. Tłum, jak na Manhattanie w godzinach szczytu. Próbując uniknąć stratowania przez rustykalnych przedstawicieli obojga płci  napierających na ciebie mlecznymi piersiami i zabytkowymi rowerami, wyginasz się jak jogin poznając granice giętkości własnego ciała. Udowadniasz wszystkim, że  jesteś sprawny, sprytny i mądry. Nie dość, że potrafisz przeżyć w tej warzywno-owocowej dżungli to jeszcze kupujesz najtaniej najlepsze produkty. Jesteś mistrzem ekonomii codziennych oszczędności. Jesteś eco. Oprócz wypełniania kolejnymi produktami swej płóciennej torby i wykreślania kolejnych pozycji z listy zakupów zaspokajasz także próżność oraz duszę eksploratora tradycyjnie zahaczając o drugi, bardziej kolorowy plac targowy, gdzie młodzi latynosi prezentują najnowsze trendy mody i urody. Bokserki na ratlerka, trampki Cornersa, kolczugi dla dzieci  i "koszulki Andrzej Gołota" cokolwiek to znaczy, a zewsząd padają słowa "mierzać chcesz?" Mierzy, jak chce. Wszystko oczywiście 100% promocji i tyle samo satysfakcji. Twoje uszy wypełniają się obcymi dialektami, a nos orientalnymi zapachami, czujesz, jak multikulturowość ubogaca twoją wrażliwość. Nie ma wątpliwości, jesteś prawdziwym europejczykiem w samym centrum światowych wydarzeń.  Jako typowemu przedstawicielowi społeczeństwa konsumpcyjnego do pełnego szczęścia brakuje ci tylko jednego elementu, zakupów w sklepie wielkopowierzchniowym, a najlepszym supermarketem w mieście jest, wiadomo Biedronka. Udajesz się więc, jak co sobotę, do tej Mekki łowców promocji, lecz ku twemu zdziwieniu drzwi świątyni są zamknięte. Jakaś Pani najlepiej zorientowana pośród zdezorientowanych osób zgromadzonych pod sklepem informuje głośno z nieukrywanym rozgoryczeniem, że "Zamkli Biedronkę". Okazuje się, że ponowne otwarcie dopiero za dwa miesiące. Remont. Nie wierzysz. Jak prawdziwy wyznawca wolnorynkowego materializmu, masz wątpliwości, przepychasz się do drzwi, musisz to organoleptycznie zweryfikować. I rzeczywiście, twym oczom ukazuje się przerażający widok, filozoficzna pustka, brak śladu po cywilizacji dobrobytu.  Im dłużej patrzysz na tą pustkę, tym większe masz przeświadczenie, że to pustka patrzy na ciebie. Kontemplujesz przestrzeń, która niegdyś dawała ludzkości radość i szczęście, gdzie było wszystko, a teraz nie ma nic. Wygląda to gorzej niż rzymskie Koloseum i Czarnobyl razem wzięte. Nagle uświadamiasz sobie, że twoje plany właśnie legły w gruzach. Dzień rozsypał się w popiół, którym będziesz musiał posypać głowę po powrocie do domu bez sobotnich zakupów z biedronki, bez chleba alpejskiego, bułeczek z ciasta francuskiego, amerykańskich donutów i biedro coli, ale najgorsze jest to, że brakowało ci już tylko 15 naklejek aby otrzymać świeżaka. Upragniona Rzodkiewka Żaneta wraz z Kalafiorem Krzysiem odchodzą bezpowrotnie do krainy marzeń, a ciebie czekają dwa miesiące pełne cierpienia i wyrzeczeń. Dwa miesiące detoksu, nierównej walki z uzależnieniem i syndromem odstawienia. Czas totalnej dezorganizacji wypełniony drażliwością, paniką i paranoją, pogłębioną dodatkowo przez bezpośredni kontakt z samoobsługowymi kasami w Tesco. W głowie układasz już list do Jeronimo Martins, który zaczyna się tak - Dear Ladybug. Please come back!


                                                                 Addicted to store








Nowszy post Starszy post Strona główna

2 komentarze: