Życie tu kpi

By | 01:03 Leave a Comment

 

1*

    W popularnym niegdyś piśmie Przekrój w styczniu 1972 roku Edward Gierek w orędziu noworocznym kwiecistą nowomową dziękował klasie robotniczej za rzetelną pracę, twórczą inicjatywę i ofiarność w budowaniu socjalistycznej ojczyzny.

W rocznym podsumowaniu informowano o  półmilionowym aucie, które właśnie zjechało z linii produkcyjnej fabryki samochodów osobowych na Żeraniu i planach uruchomienia masowej produkcji fiata 126p. Oprócz tego na stronie ósmej w sekcji "Do i od redakcji" zdecydowano się opublikować list pewnego starszego Pana z Szydłowca, który niegdyś także mocno zaznaczył swoją obecność w świecie motoryzacji. List brzmiał następująco: " Drogi Przekroju. Szanowna redakcjo. Z przyjemnością przeczytałem artykuł Romana Burzyńskiego o motoryzacji w Polsce. Pragnę coś jeszcze do tego dołożyć. Bo właśnie nasza firma Bracia Węgrzeccy - szydłowiecka fabryka bryczek i karoserii samochodowych w Szydłowcu pierwsza, od roku 1923 zaczęła produkować karoserie po 30 sztuk miesięcznie i współpracowała z firmą As Jana Łaskiego w Warszawie produkując do podwozi Asa karoserie. Pierwszych 100 taksówek dla miasta Warszawy zostało wykonanych całkowicie w naszym zakładzie i kursowały jako pierwsze w Polsce od 1928 r. Oprócz taksówek były wyrabiane w naszej firmie torpeda, karetki, karetki pogotowia, nadwozia do ciężarówek firmy Elibor J. Borkowskiego w Warszawie, dla ZEORKu w Skarżysku i innych. Ostatnia karetka-samochód As została oddana na barykady podczas powstania w Warszawie. Na Targach Poznańskich nasze wyroby były nagradzane dyplomami, a w roku 1929 na Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu za produkcje bryczek i nadwozi samochodowych otrzymaliśmy srebrny medal. Mam wiadomość od znajomego z Kanady iż w Stanach Zjednoczonych wydano encyklopedię pierwszych samochodów, produkowanych we wszystkich państwach świata. Figuruje tam także polski samochód naszej produkcji. Dawniej od 1875 roku wyrabialiśmy powozy, bryczki, platformy i wozy, a także narzędzia rolnicze, które cieszyły się wielkim powodzeniem w Polsce, Rosji i Francji. Nagradzano je złotymi i srebrnymi medalami, dyplomami.

                                                                                    Ostatni z czterech braci 83-letni Stefan Węgrzecki

reklama prasowa 1922r.

   Firma braci Węgrzeckich miała lata swojej prosperity, ale jej historia to nie tylko same sukcesy. Na początku lat 30-tych firma wpadła w poważne kłopoty finansowe. Odbyło się kilka licytacji komorniczych majątku firmy, a w roku 1932 przed sądem w Radomiu ruszył proces przeciwko Wacławowi Węgrzeckiemu. Jako były prezes zarządu i dyrektor Banku Spółdzielczego w Skarżysku Kamiennej był oskarżony o to, że bez zgody zarządu udzielił bez należytego zabezpieczenia pożyczki krewnym, zwłaszcza firmie Bracia Węgrzeccy, czym naraził bank na stratę 675 tys. zł. Ponadto był oskarżony o przywłaszczenie sobie sumy 190 tys. zł. Nadużycia te spowodowały upadek banku i wstrzymanie wypłat oraz zaniechanie innych operacji bankowych. Wacław Węgrzecki został skazany na 1.5 roku więzienia. Dla zobrazowania kwoty kilka danych z tamtego okresu - średnia pensja wynosiła wtedy 250 zł., dniówka niewykwalifikowanego robotnika 1.70 zł, najtańszy samochód Fiat 500 kosztował 3 500 zł, zakup samochodu As w wersji torpedo S1 to koszt 8 500 zł.

    Stefan Węgrzecki umarł w roku 1977. Trzy lata przed jego śmiercią pismo "Przemiany" zamieściło na swych łamach reportaż pt. "Na kamieniu urodzeni"* będący ciekawą panoramą historyczną losów kilku szydłowieckich rodzin, których historie postaram się tutaj sukcesywnie zamieszczać. Rodzinę Węgrzeckich i wujka Stefana wspomina m.in. kuzynka Jadwiga Bednarska, która "...swe wczesne dzieciństwo spędziła u wujenki Węgrzeckiej... Dobrze jej tu było. Ojciec, łódzki urzędnik fabryki perkalików, chętnie zostawiał córkę u bogatych krewnych. Wuj zabierał ją wolantem po zakupy do miasteczka. Lubiła zwiedzać targowiska, kramy przy ratuszu, pić oranżadę w sklepiku przy Zakościelnej, karmić kupionymi kremówkami biedne Żydziątka. Potem - wiadomo - wojna, żołnierstwo ze wschodu, Topolski, Siawrys. Krakowiak, Ziółek. Ten Ziółek zwłaszcza, ileż krzywdy on narobił. Krakowiak z Topolskim odebrał im fabryczkę powozów, obiekty produkcyjne. Zgoda. Było takie nowe prawo. Ale Ziółek. ten obieżyświat, poszedł dalej - podstępnie wykurzył Węgrzeckich. wyrąbał stare platany; przejął kilkanaście hektarów ziemi."

"...fabryczka powozów i bryczek braci Węgrzeckich znajdowała się przy ulicy Głównej opodal kamieniołomu Pikiela. Stał dworek za miastem, modrzewiowy, stary lecz pojemny: jeden z braci Stefan wraz z żoną Anną samotnie tu mieszkali. Krakowiak, własny ich robotnik z resorowni,  razem z ówczesnym sekretarzem pepeeru Siawrysem, aktywistą Topolskim i kilku innymi, odebrali im fabryczkę-ruderę, zamienili na warsztaty szkolne. Gdy Krakowiak został burmistrzem, poszedł dalej: przejął część dworku i przeforsował uchwałę o założeniu tu średniej szkoły zawodowej. Przyszły czasy nowsze,  Krakowiaka przenieśli do spółdzielni inwalidów; trochę ze względu na jego przegięcia, więcej z powodu stanu zdrowia, starganych nerwów. Akurat przyjechał w te strony Jan Ziółek, syn koniucha z folwarku dziedzica Barańskiego, świetny organizator i pasjonat. Zostawszy dyrektorem szkoły doprowadził do końca dzieło Krakowiaka. Przejął schedę po Węgrzeckich w całości, dziadka Stefana z jego Anną wypchnął do bloku w śródmieściu, na otarcie łez wystarał się o medal zasługi, dworek zburzył, rudery usunął. Kosztem kilkunastu milionów złotych postawił  piękny budynek szkolny, z pracowniami specjalistycznymi, zapleczem socjalnym, gospodarczym. Założył nowy ogród, posadził ćwierć miliona różnych drzew i krzewów, zaczął gospodarzyć po swojemu. Prawdziwa to dziś rozkosz wejść do królestwa Ziółka. Z każdym rokiem rosną jego dobra : nowe warsztaty, nowe magazyny, nowy internat, pawilon świetlicy, amfiteatr na wolnym powietrzu z gustem zbudowany, basen kąpielowy pokaźnych rozmiarów, z trampoliną, boiska sportowe, strzelnica, budynki gospodarcze - wszystko nowe! l ogródek zoologiczny zorganizował, z danielami, łanią, kozłami syberyjskimi, bażantami, pawiami, świnkami morskimi, gołąbkami..."

    Można powiedzieć "fortuna kołem się toczy". Zgodnie z logiką czasów słusznie minionych nowy człowiek sukcesu zastąpił człowieka zepchniętego przez okoliczności na margines historii i na gruzach jego sukcesu wzniósł pomnik swojej wizji zaradności zgodnej z hasłem "nasza młodość i zapał - socjalistycznej ojczyźnie". Hasło długo "zdobiło" szkolny budynek. Lecz korozja haseł, idei, dzieł, wizji, postępuje nieubłaganie, bez względu na światopogląd przez nie reprezentowany. Dziś "królestwo Ziółka" skryte w cieniu dawnej świetności, straciło swój blask i charakter, padło ofiarą kolejnej transformacji zapoczątkowanej przez nowych wizjonerów, którym, podobnie jak poprzednikom obce są sentymenty, a bliska troska o rozwój przede wszystkim własnego ego. Dawny kolektyw zmonopolizowały współczesne indywidua. Basen zastąpił plan basenu. Ogród zoologiczny zmienił się w folwark zwierzęcy, a po amfiteatrze nie ma śladu choć szydłowiecka tragifarsa wciąż trwa.

    "Czy nie dostrzega pan, że życie tu kpi, w płaskie metafory się bawi?" pyta jeden z bohaterów przytoczonego wyżej reportażu, a pytanie to prawie pół wieku później jest wciąż aktualne i wybrzmiewa równie mocno, co "Piosenka młodych wioślarzy".




Wystawa w Poznaniu 1929r. W lewym górnym rogu widoczna reklama Fabryki Węgrzeckich.



Karetka z Fabryki braci Węgrzeckich


reklama prasowa 1926r.

reklama prasowa 1924 r.


licytacja komornicza styczeń 1932 r.

licytacja 1931r.


Jan Ziółek w mundurze harcerskim


szkoła Ziółka 1979 r.


*"Paranoiac-critical solitude" Salvador Dali 1935r.

*autor Stefan Rams




Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: